Kair - podejście drugie

niedziela, 8 stycznia 2012

Aleksandria w porównaniu z Kairem to takie marzenie emeryta. Cisza, spokój, biblioteka, kawulec nad brzegiem Morza Śródziemnego - trochę nuda. Postanowiliśmy więc raz jeszcze zaatakować stolicę, tym razem od lokalnej strony. Z pomocą przyszedł Ahmed, Ahmed i Ali (taki w sumie A-Team), z którymi przez 2 dni bujaliśmy się po mieście. Sporo się działo, szczególnie pierwszego wieczora, gdy wytoczyliśmy skitrane na specjalną okazje polskie dobra. Niewielkie bariery kulturowe szybko załatwiliśmy żubrówką, przy której omówiliśmy tematy różnorodne - począwszy od parówek, przez Lecha Wałęsę i jego wpływu na historię, aż po egipską rewolucję 25 stycznia.

Do tego Marl zyskała stopień mistrza targowania osiągając 1000% discount, zgubiliśmy się 2 razy, obejrzeliśmy 2 mecze egipskiej ligi piłki nożnej (są lepsi od nas chyba) i poznaliśmy dalsze losy Fiata 126p (ktoś wiedział, że w Egipcie ewoluował on aż do modelu 131)?

centrum handlowe

podwójny Ahmed i Adam

Ahmed i Ali

Ahmed solo

Nil poranny
Nil wieczorny

127 sport


Trochę sobie popatrzyliśmy na Nil. Jeśli jeszcze żyją tam jakieś krokodyle i żywią się tym co pływa w rzece, to chyba nawet Gozilla nie ma z nimi szans. Żadnych. Najmniejszych.

2 komentarze:

Anonymous pisze...

Zakupy Marlona w Kairze - bezcenne !!! Zwłaszcza przy 100% rabacie !
JMSZ

A&M pisze...

sasasa sie wie ;D

Prześlij komentarz